Książki Murakamiego są jak wino. Charakterystyczne, dziwnie nazwane, dobrze wyważone i podbite melancholijnym posmakiem. Można po prostu spędzić przy nich miłe popołudnie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by wracać do nich raz za razem i się zachwycać.
Młody nauczyciel literatury opowiada nam historię Sumire,
niespełnionej powieściopisarki przeżywającej fascynację starszą kobietą.
Targana nie do końca zrozumiałymi namiętnościami Sumire zgadza się, gdy Miu
proponuje jej wyruszenie do Grecji. Na tym etapie znajomości
zrobiłaby wszystko, by tylko być bliżej ukochanej osoby. Ale czy ich relację
można nazwać miłością? Niewątpliwie jest między nimi pewien magnetyzm, siła
przyciągania zręcznie splatająca ze sobą los dwóch kobiet pochodzących z –
mogłoby się zdawać – zupełnie innych światów. Gdy narrator zaczyna powoli
godzić się z utratą pokrewnej duszy, jaką była dla niego Sumire, niespodziewanie odbiera
telefon od towarzyszki dziewczyny. Zrozpaczona Miu informuje go o dość
nietypowych wydarzeniach rozgrywających się na wyspie. Pewnej nocy Sumire po
prostu znika bez śladu, nie zostawiając żadnych wyjaśnień.
„Sputnik Sweetheart” to opowieść o spektrum ludzkiej
seksualności, przyjaźni i samotności. Główni bohaterowie pozostają uwikłani w
dość nietypowy trójkąt miłosny, jednak każdy z nich zdaje się poruszać po
własnej orbicie, nie zawsze pozostając w zgodzie z rzeczywistością. Zniknięcie
Sumire jest niczym niespodziewana kraksa zmuszająca ich do obrania nowego kursu
i rozliczenia się z własnymi ambicjami, pragnieniami oraz wyrzutami sumienia.
Oniryczny klimat jest jednym z największych plusów powieści
Murakamiego. Zgrabnie opisany przez niego świat chwilami wydaje się wręcz
namacalny, tylko po to, by na następnej stronie przekroczyć barierę
oddzielającą jawę od snu i przekształcić w coś nie do końca wytłumaczalnego, za
nic mając sobie prawo przyczyny i skutku.
Podobnie jak w pozostałych powieściach tego pisarza, mamy tu
do czynienia z kilkoma elementami charakterystycznymi dla jego twórczości:
miłością do muzyki (na pierwsze miejsce wysuwa się tu klasyka), dużymi ilościami kotów, kobietą znikającą w tajemniczych okolicznościach i nieco zagubionym w
całym tym rozgardiaszu narratorem szukającym własnego miejsca w życiu.
Wszystkie te składniki współgrają ze sobą zaskakująco dobrze, dzięki czemu czas
spędzony na lekturze Murakamiego z pewnością nie jest czasem straconym.
Przy okazji – czytałam tę książkę również po angielsku i muszę
przyznać, że było to naprawdę ciekawe przeżycie. Ogromne brawa dla tłumacza! Być może
to tylko moja opinia, ale wydaje mi się, że Murakami „podany” w tym języku ma w
sobie jeszcze więcej uroku, niż w polskim przekładzie.
- Sometimes I feel so - I don’t know - lonely. The kind of helpless feeling when everything you’re used to has been ripped away. Like there’s no more gravity, and I’m left to drift in outer space with no idea where I’m going.
- Like a little lost Sputnik?
- I guess so.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz