czwartek, 13 sierpnia 2015

008. Nocne zwierzęta - Patrycja Pustkowiak



Tamara Mortus to kobieta, która nie ma absolutnie żadnych oporów odrzuceniem zalotów znajomego i wyzwaniem go od „sflaczałych kutasów” w środku całkiem szykownej restauracji. Równie bezproblemowo przychodzi jej wychylenie całej butelki wina i zapijanie wódką rozmaitych narkotykowych koktajli, imprezowej mieszanki ketaminy i mefedronu zaserwowanej w słodkich oparach marihuany. Czasami miewa jednak trudności z rozpoznaniem twarzy ponuro spoglądającej na niej z lustra; pooranej drobnymi zmarszczkami cery, ust opuchniętych od otrzymanego ubiegłej nocy ciosu i rozszerzonych źrenic przywodzących na myśl studnie bez dna.


Czasami zastanawia się też, czy tak właśnie muszą czuć się seryjni mordercy. Wyalienowani. Niedopasowani do tego świata, zupełnie jakby byli jakimś wyszczerbionym puzzlem włożonym przez pomyłkę do złego pudełka. Gdzie w tym wszystkim sens? Na pewno nie na warszawskiej starówce, po której szlaja się z takim upodobaniem i przegląda w oknach sklepowych witryn.


Jakiś czas temu opisywałam swoje wrażenia po „Submarino” Bengtssona i pod koniec lektury nie mogłam wyjść z zachwytu nad wyjątkowo sugestywnie przedstawionym przez autora „brudnym” klimatem, toteż gdy w opiniach na temat „Nocnych zwierząt” coraz częściej zaczynały przewijać się określenia takie jak „odrażające”, „groteskowe” czy „ohydne” uznałam, że sięgnę po powieść Patrycji Pustkowiak przy najbliższej okazji. Miałam chęć sprawdzić, czy rzeczywiście zasługuje na tak mocne słowa.


Postać Tamary ciężko nazwać bohaterką – jeżeli już, to określenie „antybohaterka” byłoby bliższe prawdzie. Co jest bardziej zepsute – Tamara, czy reszta świata? Czasami zdarzają się postacie, które wzbudzają sympatię pomimo wątpliwej moralności, jednak wykreowaną przez Pustkowiak Tamarę ciężko do nich zaliczyć. 


Specyficzny humor i światopogląd wyzierający ze stron „Nocnych zwierząt” mogą się w pewien sposób podobać. Nie zrozumcie mnie źle – nie jest to książka pozwalająca czytelnikowi wyć ze śmiechu, ale myślę, że bez większego problemu wywoła kilkanaście cynicznych uniesień kącika ust czy parsknięć. Zarówno Tamarę, jak i świat przedstawiony w książce należy traktować z lekkim przymrużeniem oka. Nie ma tu miejsca na poważne, wielostronicowe dysputy godne filozofów, ale na garść trafnych obserwacji poczynionych w bardzo przekornym stylu – jak najbardziej. Osoba oczekująca skomplikowanej fabuły i wyrafinowanego humoru powinna trzymać się z daleka od tego tytułu, ale ktoś, kto nie ma nic przeciwko nieprzebierającej w słowach formie, śmiało może wypatrywać „Nocnych zwierząt” na półkach swojej księgarni lub w pobliskiej bibliotece. 

Szkoda tylko, że książka momentami sprawia wrażenie przekombinowanej, a wspomniane wcześniej „trafne spostrzeżenia” zamieniają się w wyścig na epatowanie niepotrzebną wulgarnością i pretensjonalnymi porównaniami. Nie czuję się zgorszona – do tego trzeba czegoś więcej, niż opisu pijackiego weekendu – ale czasami zastanawiam się, ile ciekawych maszynopisów dalej zalega w szufladach na rzecz tworów takich, jak „Nocne zwierzęta”.


Uprzedzam – ostrożnie z czytaniem w MPK. Chyba, że nie przeszkadzają Wam zbulwersowane spojrzenia starszych kobiecin, kur domowych z nieudaną trwałą i bogobojnym charakterem, które akurat odważyły się zajrzeć Wam przez ramię i przeczytać kilka zdań.

Tamarze na pewno by nie przeszkadzały.

Białe czy czerwone? Jedno tylko ją martwiło - dlaczego nawet rozważania na temat wina muszą mieć barwy narodowe?

Ocena: 4/10


Autor: Patrycja Pustkowiak
Tytuł: Nocne zwierzęta
Wydawnictwo: W.A.B.
Ilość stron: 224





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz